Najnowszej książce Krzysztofa Tomasika
można zarzucić, że jest o wszystkim i zdecydowanie osłabia to jej wydźwięk.
Można się spierać, czy część przytaczanych w niej źródeł to materiały na tyle
wiarygodne, by w ogóle z nich korzystać. Można argumentować, że czytelnik
otrzymuje multum informacji niewystarczająco uporządkowanych. Jednak kiedy
weźmie się pod uwagę, że jest to pierwsza w Polsce próba opowiedzenia o życiu
osób homoseksualnych w PRL-u i ich społecznym postrzeganiu (a raczej niedostrzeganiu),
zmierzenia się z tematem dotychczas tak konsekwentnie pomijanym, wszelkie
niedociągnięcia można autorowi wybaczyć.
Bez wątpienia mamy do czynienia z
publikacją przełomową. Mimo nadania PRL-owi statusu epoki kultowej, którą
genialnie udało się podpiąć pod machinę popkultury i marketingu, wśród setek opracowań
trudno natknąć się na takie, gdzie mniejszości seksualne byłyby potraktowane
poważnie. Fakt, pojawiały się wzmianki, że ich przedstawiciele gdzieś istnieją.
Gdzieś – owszem. Ale na pewno nie obok. I zawsze są to pojedyncze jednostki.
Gejerel traktuje o
czasie, w którym samo słowo „homoseksualizm” nie istnieje w przestrzeni
publicznej. Dziennikarze i krytycy bezwiednie posługują się funkcjonującymi
wówczas synonimami. Pedały, cioty, zboczeńcy… - wszystko jedno jak się ich
nazwie, byle tylko za często nie przypominać o tym, że istnieją. No właśnie,
istnieją „oni”. Lesbijek nie ma, transseksualizm można jedynie wyśmiać,
biseksualizm chyba nie mieści się nikomu w głowie. Odmienna orientacja to choroba,
na którą zapada margines społeczny.
Specyficzny jest także ówczesny sposób
pisania o homoseksualistach. Oskarżanie ich o to, jacy są, przy jednoczesnym
dążeniu piszących do uniknięcia ewentualnych oskarżeń o ich własny
homoseksualizm. Każda wzmianka o „innych” poprzedzana jest dłuższym niż ona
sama wyjaśnieniem autora, że nie jest „taki”. Z kolei większość homoseksualnych
wątków w literaturze i filmie okresu PRL-owskiego to aluzje tak subtelne, że
niemal niezauważalne. Tomasik próbuje je odczytywać i momentami daje się zbyt mocno
ponieść emocjom – wypada zbyt patetycznie i na
siłę. Ale znajdziemy też fragmenty bardzo rzeczowe. Nie można nie wspomnieć
o świetnym usystematyzowaniu informacji o akcji „Hiacynt”, której motywy, przebieg
i konsekwencje nigdy nie utrwaliły się na dobre na kartach polskiej historii.
Takich „białych plam” jest więcej. To,
co wiemy na pewno, to w zasadzie skrawki informacji, które – po dwudziestu
trzech latach – komuś udało się wreszcie nieco poskładać. Gejerel to książka ważna i niezwykle potrzebna, która – mam
nadzieję – stanie się pretekstem i jednocześnie wstępem do rozmowy o tym, co
już od dawna powinniśmy przestać traktować jak problem.
(Krzysztof Tomasik, „Gejerel.
Mniejszości seksualne w PRL-u”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012)
To jest oficjalna recenzja:
Kiedy pisałam fragment swojej pracy licencjackiej, dotyczący sytuacji mniejszości seksualnych w okresie PRL-u, marzyłam o takiej publikacji. Cieszę się bardzo, że nareszcie znalazła się ona na rynku wydawniczym i że znalazł się ktoś, kto zechciał zerwać tę etykietkę "TABU". Nie dziwi mnie wcale, że tą osobą jest Krzysztof Tomasik. Świetna recenzja ważnej lektury!
OdpowiedzUsuń