czwartek, 6 lutego 2014

Wielka impreza w "trzeciej stolicy"



O igrzyskach w Soczi mówić w Rosji należy jak o nieboszczyku – albo tylko dobrze, albo wcale.* Nic dziwnego, skoro te igrzyska to tak naprawdę Rosja w pigułce. Mechanizmy, które od lat blokują funkcjonowanie państwa widać tutaj jak na dłoni. Momentami przypomina to czysty surrealizm, chwilami powieść grozy. Książka Wacława Radziwinowicza „Soczi. Igrzyska Putina” przypomina, że wcale nie mamy do czynienia z fikcją, a sam autor – nie po raz pierwszy przecież – pokazuje, jak przenikliwym jest reporterem.

Na miejscowości Soczi, nazywanej przez Rosjan „trzecią stolicą”, po raz kolejny spadła wielka odpowiedzialność. Tym razem stawką jest wizerunek Rosji i jej Pierwszego Człowieka, który chce pokazać światu coś, czego ten jeszcze nie widział. Sukces zależy od tego, do jakiego stopnia świat uwierzy w iluzję. Tegoroczne igrzyska to przedstawienie inscenizowane po części przez samego Władimira Putina, ale bardziej przez innych dla niego samego. To także impreza oligarchów, którzy zainwestowali w olimpijskie obiekty i infrastrukturę wielkie pieniądze po to, by w odpowiednim momencie poprosić o przysługę – za ich współudział w inscenizacji gospodarz Kremla będzie zmuszony jakoś się odwdzięczyć. I zapewne zrobi to w sposób podobny do tego, w jaki zatwierdzał rozmnażające się fundusze  na olimpijskie inwestycje, w jaki podejmowano decyzje o niszczeniu środowiska w miejscach budowy, czy wprowadzeniu dekretu 310, który z dnia na dzień pozbawił domów dwa i pół tysiąca rodzin – w całkowitej izolacji od obywateli.

Radziwinowicz często powraca do historii zwykłych ludzi zignorowanych przez władze, które przeciwników igrzysk i wszystkiego co z nimi związane traktują jak państwowych wrogów i na wszelki wypadek wolą unikać. W rosyjskich igrzyskach, wbrew zapewnieniom, nie o ludzi przecież chodzi, a o fundamenty iluzji: pieniądze i władzę. Dlatego „Soczi. Igrzyska Putina” to także reporterska opowieść o obsesji, szalonej idei i nieustannie toczącej się na Kremlu politycznej grze. Soczi jest lustrem, w którym odbija się cała Rosja. Na zewnątrz odmieniona, ale w środku nadal nie do poruszenia. 
 
 *W. Radziwinowicz, „Soczi. Igrzyska Putina”, s. 119.

 (Wacław Radziwinowicz, „Soczi. Igrzyska Putina”, Agora, Warszawa 2014)