Harlan Coben
jest znany polskim czytelnikom głównie jako autor książek kryminalnych. Od
wielu lat jego powieści nie schodzą z list bestsellerów, doczekał się także
ekranizacji. Zanim jednak stał się tak popularny, napisał thriller medyczny pt.
„Klinika śmierci”, wydany w USA już w 1991 roku. Niestety polscy czytelnicy
musieli się sporo naczekać, bo rodzime
wydanie ujrzało światło dzienne dopiero dwadzieścia lat później. A szkoda, bo
gdybym zaczynała przygodę z Cobenem od tej pozycji, to mogłabym go nawet
polubić.
Akcja jest
osadzona w Ameryce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Świat dopiero zaczął uczyć
się o wirusie HIV, a już było wiadomo że żadna choroba nie wywołała nigdy
takiego społecznego napiętnowania i wrogości. Mówiło się, że jest to plaga
narkomanów i homoseksualistów, którzy sami są sobie winni, nie zachowując wstrzemięźliwości.
Choroba stała się prawdziwą wodą na młyn konserwatystów i religijnych
fanatyków.
Kiedy ktoś
zaczyna mordować gejów w makabryczny sposób, początkowo nikt nie łączy ze sobą
kropek. Sprawa komplikuje się dopiero, gdy wychodzi na jaw, że wszystkie ofiary
były pacjentami kliniki zajmującej się leczeniem wirusa HIV, gdzie odkryto lek
na tę nieodwracalną chorobę. Szybko okazało się też, że wyzdrowienie grupki
‘zwyrodnialców społecznych’ jest komuś bardzo nie na rękę.
„Klinika
śmierci” ma wszystko, czym powinien cechować się dobry thriller. Wywołuje
dreszcz emocji, strony przewraca przerzucam w tempie ekspresowym, a akcja toczy
się zaskakująco szybko. Kiedy
już zaczynamy podejrzewać ‘kto za tym wszystkim stoi’, Coben odwraca bieg
wypadków o sto osiemdziesiąt stopni, powodując konsternację i zdziwienie.
Tym, co może
drażnić, jest moralizatorski ton, zakrawający momentami na banał. Ale sam autor
mówi, że napisał tę książkę jako młodzik, stawiający pierwsze kroki w
literackim świecie, więc można mu wybaczyć. Zwłaszcza, że jego głos popierał
tolerancję i równe prawa dla wszystkich grup społecznych.
Harlan
Coben, „Klinika śmierci”, przeł. Robert Sudół, wyd. Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz