sobota, 13 października 2012

Wyjątkowo niestrawna całość

Nie ma większej krzywdy dla pisarza niż porównywanie go do bardziej znanego czy lepszego warsztatowo kolegi po piórze. A kiedy próbuje się w ten sposób zestawiać próby debiutantów, najczęściej kończy się to absurdalnie.

„Proza Dominiki Dymińskiej uwodzi stylem Herty Müller i klimatem Aglai Veteranyi”. Tak, to cudownie, że Herty Müller i Aglai Veteranyi zamiast L. J. Smith na przykład. Tylko, że to – nie dość, że mało prawdopodobne – to jeszcze cholernie teatralne. Z jednej strony noblistka, która własne, pozaksiążkowe istnienie najchętniej zamiotłaby pod dywan. Z drugiej postać – tak się o niej mówiło, kiedy byłam w gimnazjum – kultowej samobójczyni, której książki bardziej niż znać wypadało po prostu mieć na półce, tak jak dzisiaj wypada raz na jakiś czas pokazać się na ulicy dużego miasta z papierowym kubkiem ze Starbucksa w dłoni.

Nie potrzebujemy nieudolnych kopii świetnych pisarzy. Potrzebujemy nowych pisarzy, którym damy czas na stopniowe stawanie się pisarzami coraz lepszymi. Szczerze wolałabym zostać uwiedziona stylem i klimatem Dominiki Dymińskiej. I mam wrażenie, że mogłoby się tak stać, gdyby tylko „Mięso” zamiast stu siedemdziesięciu siedmiu stron liczyło ich na przykład pięć.

Przebłyski potencjału w pisaniu debiutantki są godne odnotowania, ale nie zmienia to faktu, że większość słów, jakie padają w jej książce nie ma w zasadzie żadnej mocy. Równie dobrze mogłoby ich nie być. Wypowiada je Dominika – nastolatka, która nie lubi siebie (jest za gruba), swojej mamy (zwłaszcza kiedy zabiera kabel od Internetu) i jej nowego faceta (za to, że istnieje). Dominika potrzebuje miłości, więc chodzi do łóżka z chłopakami i mężczyznami, których szybko zostawia. A jeśli zdarzy się tak, że oni zostawią ją – pije i ćpa. Wreszcie pije i ćpa tak czy inaczej i to coraz więcej, potem ma bulimię. Oczywiście cały czas pisze. Znajdziemy tutaj wszystko: erotyczne zapisy z internetowych chatów, próbki grafomaństwa podzielone na wersy czy – zdecydowanie najbardziej trafne – pojedyncze zdania i konkretne, literackie obrazki. 

Wyjątkowo niestrawna całość. Wydanie jej jako „powieści” zakrawa na mało udany żart ze strony wydawnictwa, po którym wyrażenie „rzucać mięsem” może dla wielu nabrać całkiem nowego znaczenia.

Bo właściwie trudno nim w trakcie lektury nie rzucać. Jestem głęboko przerażona.

(Dominika Dymińska, "Mięso", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012)

To jest oficjalna recenzja:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz