wtorek, 23 października 2012

Miasto, masa, tłum, maszyna

Stany Zjednoczone od początku swojego istnienia stosowały politykę izolacjonizmu. Odcięcie się od Europy było przecież tym, co je definiowało. I w zasadzie całkiem nieźle im szło, dopóki nie wybuchła pierwsza wojna światowa. Nagle okazało się, że ten młody gigant jest jedyną nadzieją Starego Kontynentu na zaprowadzenie pokoju. Problem w tym, że wraz z napływem imigrantów i nowych idei, Ameryka zaczęła się zmieniać, a te zmiany nie wszystkim były na rękę.

W takich właśnie okolicznościach toczy się akcja powieści Dennisa Lehane’a „Miasto niepokoju”. Danny Coughlin, syn legendy bostońskiej policji, ma przeniknąć do środowiska anarchistów w celu zdobycia informacji o planowanych strajkach i zamachach. Jednak szybko okazuje się, że protestujący mają sporo racji, a Danny z biegiem czasu staje się ich przedstawicielem. Równolegle toczy się opowieść o czarnoskórym Lutherze, który na skutek niefortunnych okoliczności splata swoje losy z rodziną Coughlinów. 

Zazwyczaj to miasto tworzy tło dla stopniowo rozwijającej się historii głównych bohaterów. W  tym przypadku Lehanne zmienił porządek rzeczy. Opowieść o Dannym i Lutherze jest bowiem tylko pretekstem do ukazania dziejów Bostonu, który jak wiadomo, jest miastem z przebogatą, choć krótką przeszłością. W ten sposób czytelnik może przeniknąć do świata pogrążonego w ideologicznym chaosie.

A jest to miejsce, gdzie każdy postulat wolnościowy kojarzony jest automatycznie z bolszewizmem. Gdzie domaganie się podwyżki to anarchizm; gdzie bycie czarnoskórym wiąże się od razu z knuciem przeciwko władzy; gdzie nie można żyć, natomiast umierać też jest niewygodnie, bo chciałoby się przecież coś po sobie zostawić. Tylko jak, skoro ten stary porządek trzyma się tak mocno, a na nowy nikt nie ma dobrego pomysłu?

Ma się wrażenie, że autor napisał wszystko bez najmniejszego wysiłku, że po prostu zdał relację ze swojego wyobrażenia na temat tamtych dni, które wstrząsnęły Bostonem.  Ale to tylko wrażenie, bo „Miasto niepokoju” to świetnie skonstruowana proza w prawdziwie amerykańskim stylu.

Dennis Lehane, „Miasto niepokoju”, przeł. Maciej Mazan, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz