czwartek, 19 kwietnia 2012

Pietuszki - Wisła


Alkoholik jaki jest, każdy widzi. Czy to żebrak pod sklepem, czy piękna pani z telewizji - nie ma znaczenia. Łączy ich nałóg, który dla nieuzależnionych to po prostu słabość, skaza na wolnej woli, brak chęci do wzięcia się w garść. A jak tu brać się w garść jeśli zacisnąć pięści nie można, bo dłonie drżą za bardzo?

Juruś, bohater książki Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem”, też jest alkoholikiem. Jego życie, jeśli akurat jest przytomny, wygląda dość monotonnie. Krąży między domem, a oddziałem deliryków, robi zaciekle pranie ręczne, bo automat dawno przepił, rozbija się taksówkami między kolejnymi barami i wspomina naiwne kobiety, które spełniały role pielęgniarek, kiedy on wychodził z pijackiego ciągu. Juruś nie ma już nadziei na wyjście z nałogu. Zmierza po równi pochyłej z prędkością światła i niechybnie by się rozbił, gdyby nie kobieta w żółtej sukience.

Ciężko powiedzieć czy książka ma jakiś główny wątek. Autor prowadzi nas przez korytarze oddziału dla alkoholików, opisuje ich historie i przytacza pijacką filozofię, daje przykład jak ujednolicone jest leczenie odwykowe, a wszystko to za pomocą soczystego, przegadanego języka. Słów tu w nadmiarze, ale zapewne tak miało być. Bo książkę czyta się jednym tchem, a najlepiej czytać za jednym razem. Wtedy każdy, zwłaszcza nieuzależniony szczęściarz, ma okazję doświadczyć pijackiego sposobu myślenia i widzenia świata.

Jerzy Pilch po mistrzowsku pokazał, że zdrowieć można po swojemu. Większość alkoholików spędza na terapii długie miesiąca, a potem lata w stowarzyszeniu AA. Niestety często jest tak, że każdy, kto chce trzeźwieć po swojemu, traktowany jest jak heretyk. Alkoholik nie powinien być szczęśliwy, jeśli ma być dla innych wiarygodny. Zdrowiejący pijak powinien być ciągle w depresji, ciągle na dnie. Powinien wciąż drążyć swój grzech i zaniechanie. Ale bohater „Pod Mocnym Aniołem’ poszedł inną drogą. Postanowił wyzdrowieć dla miłości.

Powieść Pilcha jest niewątpliwie wnikliwym studium pijackiej duszy. Przejmujące są te wszystkie rozmówki toczące się na oddziale deliryków i kolejne upadki bohatera. Autor udowadnia, że alkoholizm to choroba złożona i trudna w leczeniu. Że w największym stopniu zależy od woli samego chorego, ale ciężko wykrzesać z siebie decyzję o trzeźwości, bo picie tą wolę osłabiło. Żeby postanowić, trzeba przez chwilę nie pić. Ale jak to zrobić?

Tego typu pytania i wątpliwości nie mają jednoznacznej odpowiedzi. Juruś znalazł miłość, inni znaleźli inne sposoby, jeszcze inni leżą już sześć stóp pod ziemią i nie muszą martwić się o to skąd wykombinować kolejną butelkę.

Podobno dla miłości można zrobić wszystko. Ale czy miłość może zrobić coś dla nas? Pilch udowadnia, że tak. A ja chcę go słuchać, bo słuchać warto tylko tych, którzy już byli na dnie. Ku przestrodze.


Jerzy Pilch "Pod Mocnym Aniołem", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2000

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz