poniedziałek, 27 maja 2013

Przeszłość nie jest tylko przeszłością, a prawo to czasem za mało


Po dwóch wydanych w Polsce zbiorach opowiadań: „Przestępstwo” i „Wina”, do tego, co pisze Ferdinand von Schirach automatycznie przylgnęło określenie „kryminalny”. „Sprawa Colliniego” – pierwsza powieść autora – także sygnowana jest hasłami: „kryminał”, „thriller”, „sensacja”. Tym razem jednak, jeszcze sprawniej niż wątkiem kryminalnym, zagrał von Schirach emocjami i po ostatniej stronie pozostawił nas w stanie zawieszenia, ale i z przekonaniem, że właśnie przeczytaliśmy świetną książkę.

Nie, nie będziemy się zastanawiać „kto zabił” ani – jak w przypadku większości kryminałów – podążać tokiem skomplikowanego śledztwa i doszukiwać się ukrytych motywów. Von Schirach posłużył się prostą narracją i retrospekcją. Do tego osadził swoją powieść w mechanicznej wręcz rzeczywistości, gdzie porządek dnia wyznaczają kolejne rozprawy i tomy przeanalizowanych dokumentów. Efekt? Udało mu się bezlitośnie obnażyć ludzkie i systemowe niedoskonałości, a jednocześnie przemycić te najbardziej niewygodne emocje, których nie sposób się pozbyć ani podczas czytania, ani długo potem. 
 
Młody, dobrze zapowiadający się adwokat, Caspar Leinen, od swojej pierwszej rozprawy nie ma lekko. Z urzędu zostaje obrońcą Fabrizio Colliniego, który strzałami z bliska zabił Hansa Meyera, od razu się do tego przyznał i… zamilkł. Sprawa wydaje się przegrana, ale młody prawnik zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Zupełnie nie spodziewa się tego, co uda mu się odkryć, ale jeszcze większe zaskoczenie powoduje fakt, że cały szereg ludzi związanych z organami sprawiedliwości wolałby, aby nie odkrył niczego.

Szybko okazuje się, że granica między byciem winnym i byciem ofiarą jest niezwykle płynna, a motyw oczywistej zemsty oraz przypisanie stuprocentowej winy, na sali sądowej przestaje istnieć. W „Sprawie Colliniego” nazistowska przeszłość miesza się z teraźniejszością, którą za wszelką cenę próbuje się przedstawiać jako wolną od tego, co było. Tyle, że od „kiedyś” nie da się uciec. Nawet przy pomocy pospiesznie zmienianego prawa, które najzwyczajniej w świecie nie wystarcza do jednoznacznego ukarania czy uniewinnienia. 

(Ferdinand von Schirach, „Sprawa Colliniego”, przeł. Anna Kierejewska, W.A.B., Warszawa 2013)

To jest oficjalna recenzja:
 

1 komentarz: