czwartek, 28 marca 2013

Wiwisekcja zbiorowej świadomości

Zazwyczaj pisanie recenzji odbywa się bezproblemowo - kończę czytać, piszę, publikuję. Ale w przypadku „Wyznaję” Jaume Cabré mam w głowie kompletną pustkę. Jest to bowiem dzieło kompletne. Monument, który należy podziwiać, pozostawiając ocenianie tym najbardziej kompetentnym. Osobiście mogę co najwyżej podjąć się nieudolnej próby zawarcia w kilku akapitach tego, co w powieści najważniejsze.

O istocie zła pisało wielu, między innymi Conrad, Lindqvist czy Bauman. Każdy z nich próbował odpowiedzieć na pytanie „dlaczego” szukając odpowiedzi w indywidualnych cechach jednostki. Cabré podszedł do tego problemu od trochę innej strony, traktując zło jako coś stałego, coś niezmiennego, coś, co po prostu istnieje. Pojedyncza istota ludzka może jedynie wyznać swoje winy. I właśnie tym jest „Wyznaję” - spowiedzią mężczyzny, który od wczesnego dzieciństwa próbował objąć rozumem to, co niepojęte.

Narratorem jest Adrian Ardevol, który opowiada nam historię swojego życia. Ale nie robi tego po to, żeby zapisać się w naszej pamięci. Raczej próbuje zrozumieć jak to się stało, że mimo dobrych chęci, zło wdarło się w jego życie i ogołociło go z marzeń i poczucia spełnienia. Stopniowe odkrywanie zadawnionych win jego przodków sprawia, że Adrian ciągle się miota i nie może pojąć dlaczego to, na czym mu najbardziej zależy wydaje się dla niego nieosiągalne. Kiedy okazuje się, że intelekt na nic się zda, jest już za późno.

Cabré zadał więc w swojej powieści najtrudniejsze pytanie, jakie można zadać w literaturze. I pewnie nie udałoby mu się zrobić tego w tak kunsztowny sposób, gdyby nie spięcie całej historii czymś namacalnym i konkretnym. W tym przypadku są to skrzypce, które wędrując przez stulecia z rąk do rąk, stają się symbolem wszystkich okropności, jakie jest w stanie popełnić człowiek.

Mimo że narracja przenosi nas dość często o kilkaset lat, a książka roi się od nawiązań historycznych i literackich, „Wyznaję” to satysfakcjonująca lektura. Może dlatego, że podskórnie każdy z nas zadaje sobie czasem pytania, na które stara się odpowiedzieć Adrian Ardevol. A może po prostu dlatego, że Cabré po mistrzowsku posługuje się słowem.

Tak czy inaczej cel zostaje osiągnięty. Lektura nie tyle zmusza, co wręcz nakazuje nam rozliczyć się z własnym poczuciem winy. Ale mimo bezradności, która pozostaje na koniec, łatwo sobie uświadomić, że tylko takie książki warte są ponownego czytania.



Jaume Cabré, „Wyznaję”, przeł. Anna Sawicka, wyd. Marginesy, Warszawa 2013

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że zaczynają pojawiać się recenzje tej książki. Każda z nich coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń