
Po stanach depresyjnych i wyobcowaniu,
prześwietliła Malanowska przemieszanie kompletnej zależności od ludzi, z
jednoczesnym brakiem umiejętności nawiązania z nimi relacji. Uzależniona od
nadopiekuńczej matki Agata od dziecka doświadcza odrzucenia rówieśników. Samotność
wydaje się jej nie przeszkadzać, ale z czasem wywołuje coraz większą obojętność
i dystansowanie się do otoczenia. Agata próbuje stworzyć siebie w oparciu o
innych, ale nadal nie potrafi powiedzieć, kto mógłby być nią samą. Najmniejszy
nawet przejaw czyjejś obecności odbiera jak próbę uzyskania od niej wyłączności,
chęć zawłaszczenia. Rujnuje to wszelkie kontakty.
Trafne wydaje mi się przywołanie w tym
miejscu fragmentu „Szklanego klosza” Sylvii Plath: „Dla człowieka siedzącego
pod szklanym kloszem, znieczulonego na wszystko, zatrzymanego w rozwoju jak
embrion w spirytusie, całe życie jest jednym wielkim, złym snem”*. Szklany
klosz Agaty ma dwie warstwy. Jedną wyhodowała sobie sama, drugą – otrzymała „w
prezencie” od matki. Nawet jeśli którąś z nich dostrzega, nie widzi pod tym
kloszem samej siebie. Nie widzi siebie nigdzie.
Malanowska przekonująco zaprezentowała
nam kolejną odsłonę pustki. Jest w „Patrz na mnie, Klaro!” i coś z
debiutanckich „Drobnych szaleństw dnia codziennego”, i motyw wyobcowania
łączący ze sobą opowiadania z „Imigracji”. Mimo wszystko ta pustka wydaje się jeszcze
inna. Ani trochę nietypowa, ale jednak pociągająca i prawdziwa.
*S. Plath, „Szklany klosz”, przeł. Mira
Michałowska, Zysk i S-ka, Poznań 1995, str. 248.
(Kaja Malanowska, „Patrz na mnie,
Klaro!”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012
To jest oficjalna recenzja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz