wtorek, 12 marca 2013

"Ale przynajmniej - wiemy"



Wyjątkowość tej książki nie polega tylko na tym, że była pierwszą tak odważną i kompletną próbą zrekonstruowania ostatnich dni (a właściwie godzin) ofiar represji politycznych, straconych w więzieniu mokotowskim. Intrygująca okazuje się też możliwość spojrzenia na Małgorzatę Szejnert z końca lat osiemdziesiątych, która jeszcze nie przypuszcza, że porwie nas swoimi opowieściami o Zanzibarze albo stacji imigracyjnej na Ellis Island. A jednak niedaleko jej do siebie z „Domu Żółwia” czy „Wyspy Klucz” – jest reporterką zdeterminowaną, mającą wielki szacunek dla przedmiotów i detali.

To było karkołomne zadanie: wejść w temat-tajemnicę. Odtwarzać, bazując na ustnych relacjach i „wieści gminnej”. Przekopywać się przez tomy dokumentów. „Śród żywych duchów” to nie tylko reportaż – przy okazji otrzymujemy szczegółowe studium pracy reportera. Zapiski Szejnert ujawniają pułapki, jakie na niego czyhają. Pokazują jak musi on błyskawicznie, lecz nie pochopnie, wyciągać wnioski, składać w całość fragmentaryczną wiedzę, rewidować to, czego już się dowiedział, po dotarciu do kolejnych osób i materiałów.

„Nie należy używać własnej logiki do badania zjawisk tamtego świata”* – notuje Szejnert 9 października 1988 roku. A jednak to dzięki niej zaszła tak daleko. Zresztą, czy aby na pewno świat, o którym pisze to świat tamten? Czy jego porządek nie odbija się na czasie, kiedy poszukuje i opisuje swoje poszukiwania?

Ta książka to ujmujący dowód na przenikanie się historii. Na „cmentarz”, na którym potajemnie grzebano więźniów nasunęła się nekropolia parafialna, gdzie pochówki były legalne i nad wyraz oczywiste. Większość ofiar została uznana przez władze Polski Ludowej za zdrajców – a jednak pomnik na symbolicznym grobie Augusta Emila Fieldorfa „Nila” powstał za zgodą jej kontynuatorów. To pod ich okiem odbywały się, po latach, procesy rehabilitacyjne.


„Niewiedza o zaginionych podważa realność świata” – czytamy w wierszu „Pan Cogito o potrzebie ścisłości” Zbigniewa Herberta, który posłużył za motto tej książki. Po przeczytaniu jest jeszcze bardziej realnie. „Przynajmniej – wiemy” i nic już tego nie zmieni.

* M. Szejnert, „Śród żywych duchów”, s. 159.

(Małgorzata Szejnert, „Śród żywych duchów”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012)

To jest oficjalna recenzja: 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz