środa, 4 lipca 2012

Słowem w Putina

Publicystyka Anny Politkowskiej uderza w sam czubek piramidy władzy. Nie jest to jednak bicie na oślep – byle głośniej i przy okazji jak najbardziej kontrowersyjnie. Sprowadza się  raczej do konsekwentnego obnażania niedociągnięć, poczynając od najniższych poziomów.

Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych władzę w nowo powstałej Federacji Rosyjskiej przejęli ludzie opętani wizją nowego porządku, nadmiernie wierzący we własne umiejętności i przekonani o braku alternatywnych rozwiązań, kraj znalazł się nad przepaścią. Wtedy wydawało się, że wystarczy „coś” zrobić, „coś” zmienić, z „czymś” się uporać. Z czasem jednak poszukiwanie owego „czegoś” przestało być priorytetem. Najważniejszy stał się „ktoś”. Pewnym, mocnym głosem przedstawiał się: Władimir Władimirowicz Putin, prezydent.

Rosyjski polityk numer jeden w książce Politkowskiej jawi się jako cynik i populista. Dziennikarka analizuje jego sposób rządzenia, mający niewiele wspólnego z wizją rozwoju kraju i dążeniem do polepszania sytuacji mieszkańców. Wnioski, które wyciąga, okazują się bezlitosne dla aparatu władzy i świadczą o całkowitej ignorancji reprezentantów narodu. Politkowska jest bezkompromisowa, ironiczna, a kiedy trzeba – śmiertelnie poważna. Ani na chwilę nie przestaje podkreślać, że stoi po stronie tych, na których wszelkie irracjonalne pomysły aprobowane przez głowę państwa odbijają się bezpośrednio. Jest przecież jedną z nich. Mówi w ich imieniu, czasem oddaje im głos. A co najważniejsze – nieustannie nawołuje do samodzielnego myślenia. Każdego bez wyjątku.

Kiedy pierwsze wydanie „Rosji Putina” ukazało się w Polsce siedem lat temu, stężenie krytyki skierowanej w stronę rosyjskiego przywódcy wydawało nam się zbyt wysokie. Trudne do przyjęcia, wręcz niemożliwe do zaakceptowania. Odsuwaliśmy od siebie treść tej książki – bezpośrednio przecież nas nie dotyczyła. Autorkę pewnie uznaliśmy za stronniczą. Przekonywaliśmy samych siebie, że – jeśli rzeczywiście zajdzie taka potrzeba – nigdy nie będzie za późno, żeby ją gdzieś w tłumie usłyszeć.

Tyle, że głos Politkowskiej po latach wydaje się jeszcze bardziej donośny. Przekonaliśmy się, że nie pozostaje nam nic innego, jak tylko jej przytaknąć. Przerażające, ale bezsprzecznie prawdziwe.

(Anna Politkowska, "Rosja Putina", przeł. Tristan Korecki, Studio Emka, Warszawa 2012) 

To jest oficjalna recenzja:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz