O
igrzyskach w Soczi mówić w Rosji należy jak o nieboszczyku – albo tylko dobrze,
albo wcale.*
Nic dziwnego, skoro te igrzyska to tak naprawdę Rosja w pigułce. Mechanizmy,
które od lat blokują funkcjonowanie państwa widać tutaj jak na dłoni. Momentami
przypomina to czysty surrealizm, chwilami powieść grozy. Książka Wacława
Radziwinowicza „Soczi. Igrzyska Putina” przypomina, że wcale nie mamy do
czynienia z fikcją, a sam autor – nie po raz pierwszy przecież – pokazuje, jak
przenikliwym jest reporterem.
Na miejscowości Soczi, nazywanej przez
Rosjan „trzecią stolicą”, po raz kolejny spadła wielka odpowiedzialność. Tym
razem stawką jest wizerunek Rosji i jej Pierwszego Człowieka, który chce
pokazać światu coś, czego ten jeszcze nie widział. Sukces zależy od tego, do
jakiego stopnia świat uwierzy w iluzję. Tegoroczne igrzyska to przedstawienie
inscenizowane po części przez samego Władimira Putina, ale bardziej przez
innych dla niego samego. To także impreza oligarchów, którzy zainwestowali w
olimpijskie obiekty i infrastrukturę wielkie pieniądze po to, by w odpowiednim
momencie poprosić o przysługę – za ich współudział w inscenizacji gospodarz
Kremla będzie zmuszony jakoś się odwdzięczyć. I zapewne zrobi to w sposób podobny
do tego, w jaki zatwierdzał rozmnażające się fundusze na olimpijskie inwestycje, w jaki podejmowano
decyzje o niszczeniu środowiska w miejscach budowy, czy wprowadzeniu dekretu 310,
który z dnia na dzień pozbawił domów dwa i pół tysiąca rodzin – w całkowitej
izolacji od obywateli.
Radziwinowicz często powraca do historii
zwykłych ludzi zignorowanych przez władze, które przeciwników igrzysk i
wszystkiego co z nimi związane traktują jak państwowych wrogów i na wszelki
wypadek wolą unikać. W rosyjskich igrzyskach, wbrew zapewnieniom, nie o ludzi
przecież chodzi, a o fundamenty iluzji: pieniądze i władzę. Dlatego „Soczi. Igrzyska
Putina” to także reporterska opowieść o obsesji, szalonej idei i nieustannie
toczącej się na Kremlu politycznej grze. Soczi jest lustrem, w którym odbija
się cała Rosja. Na zewnątrz odmieniona, ale w środku nadal nie do poruszenia.
*W. Radziwinowicz, „Soczi. Igrzyska
Putina”, s. 119.
(Wacław Radziwinowicz, „Soczi. Igrzyska
Putina”, Agora, Warszawa 2014)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz