Jak tak czytam, co piszą ludzie o książce Grażyny Jagielskiej „Miłość z
kamienia”, to sobie myślę, że chyba jestem kompletnie niewrażliwa. Dla mnie nie
była ani wzruszająca, ani zapierająca dech w piersiach, a już tym bardziej nie
zmieniła mojego życia. Po prostu nie potrafię
zrozumieć, po co taka książka powstała.
Opowieść Jagielskiej rozpoczyna się po przyjeździe do niezidentyfikowanej
kliniki, gdzie ma się wyleczyć ze „stresu bojowego”, chociaż to przecież nie
ona jeździła na wojny. Nie wiem czy jej rozmówca, pan Lucjan morderca, jest
prawdziwy czy wymyślony na potrzeby nadania całej historii kontekstu, ale to
nie ma większego znaczenia. To przecież wspomnienia pani Grażyny.
Rzeczywiście, strasznie jest czytać o postępującym oddaleniu od ukochanej
osoby. O obawach, że on już nie wróci, bo rozerwie go mina albo zabiją
talibowie. Przerażające są te nawiedzające postacie, razem z Jagielską
przygotowujące w kuchni kolację, przypominające jej o tym, że mąż i tak
niedługo zginie. Rozumiem też, że napisanie „Miłości z kamienia” w jakiś sposób
pomogło autorce dojść do siebie, spełniając rolę autoterapii. Nie pojmuję tylko,
dlaczego Jagielska postanowiła tę książkę wydać.
Bo gdyby rzeczywiście chodziło o pomoc sobie samej, to autorka byłaby
zadowolona trzymając tę straszną historię gdzieś w zeszycie pod łóżkiem. A po
publikacji każdy czytelnik może się bezkarnie gapić na intymne szczegóły z
życia Wojciecha Jagielskiego i jego żony, która przez ten straszny zawód
korespondenta wojennego, znalazła się na skraju szaleństwa. Taka autopromocja poprzez
ujawnianie najbardziej osobistych przeżyć i rozmów z życia dwojga ludzi ma dobrze
wpłynąć na, i tak już rozsypujący się, związek?
Mimo, że nie sposób odmówić pani Grażynie literackiej próby wglądu w swoje
własne przeżycia, to ktoś mógłby uznać, że w całej tej akcji z wydaniem „Miłości
z kamienia” jest wyczuwalny jakiś fałsz. Nie tyle w samej książce, bo tam
autorka zapisała słowa, których prawdziwość może zweryfikować tylko ona, jej mąż
i, ewentualnie, pan Lucjan. Ale czy to naprawdę pomoże jej samej i jej
małżeństwu, jeśli cały świat dowie się o nieporozumieniu dwojga ludzi, którzy
potrzebowali pięćdziesięciu trzech wojen żeby znowu się odnaleźć?
Grażyna Jagielska, „Miłość z
kamienia. Życie z korespondentem wojennym”, wyd. Znak, Kraków 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz