Wyobrażam sobie, jak musi czuć się teraz Dan Brown. Nie dość, że napisał
tylko jedną znośną książkę, to jeszcze znalazł się ktoś, kto bije go na głowę
pomysłowością i efektownością, a na dodatek nie ma doktoratu. Jonathan Holt
swoim debiutem „Carnivia: bluźnierstwo” udowadnia, że bez zbędnego nadęcia i
tanich chwytów można stworzyć naprawdę dobrą, poczytną powieść kryminalną.
W noc Le Bafany, kiedy trwają bale maskowe i przebieranki, wody Wenecji
wyrzucają na stopnie kościoła zwłoki przebrane w habit księdza. Do sprawy
zostaje przydzielona młoda pani kapitan Carabinieri, Kat Tapo. Od razu wiadomo,
że nie będzie to zwykła sprawa, bo okazuje się, że ofiarą jest kobieta, a jej
ciało znaczą symboliczne tatuaże. Kat i atrakcyjny porucznik Aldo Piola ruszają
tropem zagadkowego morderstwa.
Równolegle toczą się jeszcze dwa wątki. Jeden mówi o młodym superhakerze z
przeszłością, Daniele Barbo, który właśnie oczekuje na osądzenie w procesie
dotyczącym stworzonego przez siebie portalu społecznościowego Carnivia.com.
Jego strona to antyteza Facebooka dla wenecjan, gdzie zamiast lajków można
kogoś bezkarnie obsmarować, ponieważ użytkownicy, jeśli chcą, pozostają całkiem
anonimowi. Nie ma nad nim władzy rząd, ani policja, a proces komunikacji nie
grozi ujawnieniem.
Trzecia historia opowiada o amerykańskiej podporucznik Holly Bolland, która
dostaje przydział do Wenecji. Zamiast pływać gondolą, przypadkiem zostaje
wplątana w aferę na skalę międzynarodową,
z jugosłowiańską wojną w tle i rządu Stanów Zjednoczonych mającego do ukrycia
trochę więcej niż by chciał.
Te trzy wątki splatają się ze sobą w naprawdę nieoczekiwany sposób, kreując
świetną, kryminalną historię z wielką polityką w tle. Mimo, że autor korzysta
ze schematów dobrze znanych każdemu wielbicielowi kryminałów, robi to nienachalnie i poniekąd nowatorsko. W
efekcie powstaje historia bardzo mocno zakorzeniona we współczesności, która
jednocześnie porusza problemy wciąż czekające na rozwiązanie.
Wszyscy, którzy liczyli na to, że „Inferno” Browna ich nie rozczaruje i
się, lekko mówiąc, zawiedli, powinni sięgnąć po Holta. To satysfakcjonująca i
soczysta lektura wypadająca bardzo dobrze na tle innych, reklamowo
rozdmuchanych niewypałów.
Jonathan Holt, „Carnivia: bluźnierstwo”, przeł. Piotr W. Cholewa, wyd.
Akurat, Warszawa 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz