Do tej pory patrzyłam na Radio
Maryja przez pryzmat podróży samochodem – kiedy znużenie za kierownicą
dawało się we znaki, wystarczyło włączyć toruńską rozgłośnię i ciśnienie od
razu się podnosiło. Ta radosna perspektywa
została mi jednak odebrana za sprawą Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba. Bo „Imperator”
to nie jest książka śmieszna, zaryzykowałabym raczej twierdzenie, że jest to
najstraszniejszy horror, jaki ostatnio czytałam.
Z jednej strony biografia –
rzeczywiście, śledzimy losy małego Tadzia, a potem już większego Tadeuszka.
Zmaga się z kłopotami rodzinnymi, finansowymi i szkolnymi. Ale od początku
myśli o swojej ojczyźnie i o Panu Bogu. Potem zaczyna rozważać, jak przekuć swoją
patriotyczną miłość w „dzieło”. Bo kiedy jego kraj się rozpada, czuje w sobie
powołanie, wręcz boże wezwanie do działania na rzecz Polski. I tak, za sprawą „dobrych
ludzi”, powstaje Radio Maryja, z którego w przyszłości wyrośnie cały kompleks
medialno-edukacyjny. W tym miejscu autorom należy pogratulować wytrwałości, bo
zdecydowali się napisać o człowieku bardziej tajemniczym, niż najbardziej
tajemniczy mason z najbardziej tajnej loży. W efekcie mamy, pierwszą spójną biografię o.
Tadeusza, która chociaż trochę pomaga zrozumieć jego fenomen.
Z drugiej strony „Imperator” to
wynik wielu lat nasłuchiwania Radia Maryja, czytania „Naszego Dziennika”,
oglądania TV Trwam. Powstały w ten sposób obraz publicystyki maryjnych mediów
jest, co tu dużo mówić, przerażający. Autorzy dają nam unikalny wgląd w
historię Radia, które z biegiem czasu reprezentuje coraz skrajniejsze poglądy.
Ukazują też jeszcze ciemniejszą stronę całej działalności Tadeusza Rydzyka –
mianowicie jego wpływ na politykę. Okazuje się, że Ojciec Dyrektor jednym
komentarzem może zadecydować o wyniku wyborów, jednym skinieniem ręki może działacza
stworzyć lub zniszczyć. A poruszani niczym pacynki politycy cieszą się z jakiegokolwiek
pochlebnego komentarza redemptorysty. Czy można więc jeszcze mówić o misji
ewangelizacyjnej?
Jak wiadomo, toruńska rozgłośnia
nie powstałoby, gdyby nie jej wierni słuchacze. Tu zaczyna się prawdziwy
horror. Zdaję sobie sprawę, że autorzy zebrali wypowiedzi najbardziej skrajne i
kontrowersyjne, ale mimo wszystko słowa telefonujących wywołują autentyczne przerażenie. Radio stało się tubą dla wszelkiego rodzaju sfrustrowanych, samotnych, a często też
niedouczonych ludzi, których w innym wypadku nikt by nie wysłuchał. Rzeczywiście,
słuchacze czują się jak "w rodzinie". Tyle tylko, że jest to rodzina mieszkająca
w domu bez okien, za wielkim murem, odseparowana od świata.
Ale ojcu Rydzykowi to nie przeszkadza. W końcu "jak Prometeusz wybiera z ziemi ciepło dla ludzi, dla każdej gminy, każdej rodziny, wielką nadzieję dla Polski budzi."
Piotr Głuchowski, Jacek Hołub, "Imperator. Tadeusz Rydzyk bez
tajemnic”, wyd. Agora SA, Warszawa 2013
Interesuje mnie fenomen tego radia, czy bardziej ogólnie problem (a może raczej kwestia) fanatyzmu w naszym kraju, dlatego lektura wydaje mi się bardzo kusząca. To zastanawiające, że ludzie, którzy wg własnego mniemania głoszą słowo człowieka-Boga, nawołującego do miłości i szacunku wobec bliźniego, potrafią tak zawzięcie nienawidzić, złorzeczyć, wyzywać. Można powiedzieć, że Europa Zachodnia boryka się z islamskimi imigrantami, a w naszym kraju doskwiera agresywny "katonacjonalizm", który ma niewiele wspólnego zarówno z katolicyzmem jak i patriotyzmem.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że są tacy, co chcieliby żeby ten "katonacjonalizm" był obecny w każdym domy, w każdej rodzinie, na każdej ulicy...
OdpowiedzUsuń