Rick Yancey
to facet z głową. Wykorzystując zamiłowanie świata do postapokaliptycznych powieści
dla młodych dorosłych stworzył bestseller, który ma szansę stać się przebojem
na miarę „Igrzysk śmierci”, a sobie zapewnił całkiem przyzwoitą emeryturę. W
oczekiwaniu na ekranizację „Piątej fali”, która prawdopodobnie będzie ociekać
hollywoodzkością, jak zresztą wszystkie produkcje Sony Pictures, warto
przeczytać książkę, aby przynajmniej wiedzieć, o czym niebawem będzie mówił
cały popkulturowy świat.
Od momentu
kiedy na orbicie pojawili się kosmici, Cassie przeżyła już cztery fale
zniszczenia. Najpierw elektromagnetyczny impuls obdarł ją z Facebooka i
prostownicy do włosów, a potem było już tylko gorzej – fala tsunami pozbawiła
życia połowę globu, drugą połowę przetrzebiła zaraza zwana „czerwoną śmiercią”,
a pozostałych nieboraków dobiły pozaziemskie drony. Mimo to Cassie przeżyła i
niebawem doświadczy piątej fali. Jest sama, jest przerażona i jest nastolatką,
a do tego musi uratować ludzkość (czy komuś jeszcze na myśl przychodzi Katniss
Everdeen?).
Pomimo
oczywistych inspiracji Yanceya trzeba przyznać, że „Piąta fala” to naprawdę
dobra, rozrywkowa powieść. Trupy liczy się w miliardach, akcja pędzi na łeb na
szyję i pomiata naszą bohaterką, jak szmacianą kukiełką, natomiast czarne
charaktery są tak bardzo czarne i archetypowo złe, że aż chce się podjąć broń i
stanąć do walki.
Jednak czy
naprawdę, stojąc w obliczu apokalipsy, ktokolwiek przejmowałby się ułożeniem
włosów? Czy kilkulatki naprawdę są do tego stopnia inteligentne, żeby
przewidzieć konsekwencje inwazji kosmitów? Czy naprawdę w tego typu książkach
zawsze musi pojawiać się drugoplanowy przystojniak, będący połączeniem człowieka
i jakiegoś innego gatunku, a bohaterka chciałaby z nim być, ale moralność jej
nie pozwala?
Każdy, kto
ma za dużo wolnego czasu i chwilowo nie szuka w książkach ambitnej treści
zmieniającej spojrzenie na świat, może spokojnie sięgnąć po „Piątą falę”, by
przekonać się, na jakim gruncie pączkuje wyobraźnia ludzi, którzy w przyszłości
będą pracować na naszą emeryturę. Chyba, że przyjmiemy strategię Yanceya,
skopiujemy od niego ramy powieści, wstawimy swoich bohaterów i sami
zatroszczymy się o naszą przyszłość. Sukces gwarantowany.
Rick Yancey,
„Piąta fala”, przeł. Marcin Wróbel, wyd. Otwarte, Kraków 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz