Miniony rok, ogłoszony Rokiem Janusza
Korczaka, był w dużej mierze próbą odczarowania jego postaci. „Pamiętnik i inne
pisma z getta” to zbiór, podzielonych na dwie części, ostatnich tekstów Starego
Doktora. Pierwszą sam nazwał swoim pamiętnikiem, druga to zapiski powstałe już
w warszawskim getcie.
Wojenna działalność Korczaka pozostawała
nieco w cieniu. W pamięci utkwiło jego legendarne już przejście z wychowankami
Domu Sierot na Umschlagplatz i dobrowolny transport do Treblinki. Jacek Leociak
apeluje w posłowiu do „Pamiętnika”, by Korczaka nadmiernie z tego powodu nie
heroizować. Podobny głos znajdziemy w wydanej niemal dwa lata temu książce
„Korczak. Próba biografii” Joanny Olczak-Ronikier. Obydwoje sugerują, że decyzja,
jaką podjął była dla niego jedyną możliwą i mitologizowanie jej jest
niedorzeczne. Chodziło po prostu o dochowanie wierności sprawie, której
poświęcił się lata wcześniej.
Kiedy był dzieckiem, ojciec notorycznie
nazywał go „gapą i cymbałem”. Uważał, że jest zbyt wrażliwy. Najbardziej
trwałym wspomnieniem po ojcu były jego kilkukrotne pobyty w szpitalach
psychiatrycznych. Korczak do końca życia był głęboko przerażony, że może być
przez to genetycznie obciążony chorobą psychiczną. Możliwe, że właśnie z tego
powodu nigdy nie zdecydował się na założenie własnej rodziny.
Wojnę japońską spędził na froncie.
Frontem, na którym walczył podczas drugiej wojny światowej były drzwi kolejnych
instytucji, mających zapewnić przetrwanie jego wychowankom. Ta wojna składała
się z nieustannego organizowania: zebrań, jedzenia, leków. W końcu czasu, by w
nocy zawsze zostało go trochę na pisanie. Korczak wielokrotnie zastanawiał się,
co będzie robił, kiedy wojna się skończy. Sprawy codzienne nazywał wówczas
stratą czasu, tak jak gdyby chciał wreszcie znowu działać na sto procent swoich
możliwości.
Jego uderzająca drobiazgowość i
skrupulatność, notowanie dosłownie wszystkiego, co zauważył, były być może
sposobem na przetrwanie wojennej rzeczywistości. Jednak jeśli tylko w grę
wchodziło dobro wychowanków, wojenna rzeczywistość wydawała się nie stanowić
dla niego przeszkody. Zamieszczone w
książce pisma, które masowo wysyłał do konkretnych ludzi i organizacji
pokazują, że w sprawach dzieci, stawał się kimś zupełnie innym. Bezkompromisowym,
momentami zbyt impulsywnym. Nie przebierał w słowach i nie widział nic
niestosownego w obrażaniu ludzi.
Ale portret niezmordowanego działacza wcale
w „Pamiętniku” nie dominuje. Mamy okazję zobaczyć też człowieka, który
właściwie nigdzie nie pasuje do końca. Melancholijnego, wręcz depresyjnego. Zawiedzionego
rzeczywistością i niepewnego swojego w niej miejsca. Skłaniającego się ku
różnym religiom, z których ostatecznie żadna nie spełnia jego oczekiwań. Całkowicie
apolitycznego. Nie do końca Żyda, nie w pełni Polaka. Pacyfistę, zirytowanego
brakiem konkretnych działań. I chociaż z biegiem lat coraz bardziej starał się
od tego określenia uciekać, także – mimo wszystko – pisarza, który samemu
rytuałowi pisania wydaje się być w pełni podporządkowany.
„Pamiętnik i inne pisma z getta” to
milowy krok w stronę odczarowania Janusza Korczaka.
(Janusz Korczak, "Pamiętnik i inne pisma z getta", W.A.B., Warszawa 2012)
To jest oficjalna recenzja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz