wtorek, 19 marca 2013

O tym samym innymi słowami



Paweł Smoleński usłyszał od jednego ze swoich rozmówców: „My, izraelscy Arabowie, siedzimy okrakiem na barykadzie, przechylając się raz w jedną, raz w drugą stronę. To piekielnie niewygodna pozycja. Dobrze nam, ale też niedobrze. Lubimy tu mieszkać i nie znosimy. A przecież gdyby nam pozwolono i pozwolilibyśmy sobie sami, barykada mogłaby zamienić się w most. Wyobraź sobie, jak by tu wtedy było.”*

Nie wiem czy ktokolwiek w Europie jest w stanie sobie to wyobrazić. Kiedy myśli się „Izrael” albo „Palestyna”, do głowy przychodzi od razu mur bezpieczeństwa. Mur między Izraelem a Zachodnim Brzegiem Jordanu wybudowany z inicjatywy Izraela. Mający cywilizowany Izrael ochronić przed dzikimi Arabami, w każdej chwili gotowymi do odpalenia serii nieprecyzyjnych rakiet. Arabowie, bohaterowie tej książki, mają izraelskie paszporty. Nie popierają ani działań Hamasu, ani polityki izraelskiego rządu. W Strefie Gazy odnoszą się do nich z rezerwą. W Izraelu uważają za potencjalnych terrorystów.

Dlaczego kiedy „Arab strzela, Żyd się cieszy”? Bo się co do Araba nie pomylił (przecież o tym, że na pewno strzeli, Żyd wiedział od zawsze)? A może cieszy się, że to nie on strzelił pierwszy? Nic z tych rzeczy. Żyd się cieszy, bo Arab strzela bramkę dla izraelskiego klubu piłkarskiego. Ale jeszcze bardziej cieszy się z tego, że nie jest Arabem. Tak wygląda rzeczywistość, o której napisał Smoleński. Rzeczywistość zupełnie nie nadająca się na pierwsze strony gazet, na uzupełnienie relacji z izraelsko-palestyńskiego konfliktu.

Można „gapić się jak na Araba”, być ubranym „na Araba”, wyglądać jak Arab, chodzić jak Arab albo kupować to, co mógłby kupić tylko Arab. Wspólnym mianownikiem tych reportaży jest dominujące poczucie wykluczenia. Arabowie czują się uchodźcami we własnym kraju. Formalnie są obywatelami Izraela, ale „po drugiej stronie muru” znaczy dla nich tyle co „nie u siebie”. Mur to nie tylko widoczny gołym okiem podział, ale też rosnąca nienawiść, nacjonalizm czy podejście do syjonizmu, który wielu nazywa wprost „złośliwą karykaturą”. Zapaleni wyznawcy religii coraz częściej okazują się zakładnikami polityki. Ostentacyjne pokazywanie swojej wiary jest niczym innym, jak strachem przed posądzeniem o niewłaściwe poglądy.
 
Smoleński doskonale wychwycił wszechobecną dychotomię. Opisał przestrzeń, w której obóz o nazwie My licytuje się z obozem o nazwie Oni o to, kto bardziej ucierpiał w przeszłości i kto skutki tego cierpienia odczuwa dotkliwiej. Mimo że Izrael i Palestyna to jakby dwa odrębne światy, krzywda jest jedna. My i Oni mówią o tej samej krzywdzie, posługują się tylko innymi słowami.
 
Most, o którym opowiadał Smoleńskiemu jeden z jego rozmówców nie powstanie dopóty,  dopóki Izrael i Palestyna, oprócz tego że wrogami dla siebie nawzajem, nie przestaną być wrogiem dla samych siebie.

* P. Smoleński, „Arab strzela, Żyd się cieszy”, s. 28-29.



 (Paweł Smoleński, „Arab strzela, Żyd się cieszy”, Świat Książki, Warszawa 2012)

To jest oficjalna recenzja: 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz