Wyjątkowość tej książki nie polega tylko
na tym, że była pierwszą tak odważną i kompletną próbą zrekonstruowania ostatnich
dni (a właściwie godzin) ofiar represji politycznych, straconych w więzieniu
mokotowskim. Intrygująca okazuje się też możliwość spojrzenia na Małgorzatę
Szejnert z końca lat osiemdziesiątych, która jeszcze nie przypuszcza, że porwie
nas swoimi opowieściami o Zanzibarze albo stacji imigracyjnej na Ellis Island.
A jednak niedaleko jej do siebie z „Domu Żółwia” czy „Wyspy Klucz” – jest
reporterką zdeterminowaną, mającą wielki szacunek dla przedmiotów i detali.
To było karkołomne zadanie: wejść w
temat-tajemnicę. Odtwarzać, bazując na ustnych relacjach i „wieści gminnej”.
Przekopywać się przez tomy dokumentów. „Śród żywych duchów” to nie tylko
reportaż – przy okazji otrzymujemy szczegółowe studium pracy reportera. Zapiski
Szejnert ujawniają pułapki, jakie na niego czyhają. Pokazują jak musi on
błyskawicznie, lecz nie pochopnie, wyciągać wnioski, składać w całość fragmentaryczną
wiedzę, rewidować to, czego już się dowiedział, po dotarciu do kolejnych osób i
materiałów.
„Nie należy używać własnej logiki do
badania zjawisk tamtego świata”* – notuje Szejnert 9 października 1988 roku. A
jednak to dzięki niej zaszła tak daleko. Zresztą, czy aby na pewno świat, o
którym pisze to świat tamten? Czy
jego porządek nie odbija się na czasie, kiedy poszukuje i opisuje swoje
poszukiwania?
Ta książka to ujmujący dowód na
przenikanie się historii. Na „cmentarz”, na którym potajemnie grzebano więźniów
nasunęła się nekropolia parafialna, gdzie pochówki były legalne i nad wyraz
oczywiste. Większość ofiar została uznana przez władze Polski Ludowej za
zdrajców – a jednak pomnik na symbolicznym grobie Augusta Emila Fieldorfa
„Nila” powstał za zgodą jej kontynuatorów. To pod ich okiem odbywały się, po
latach, procesy rehabilitacyjne.
„Niewiedza o zaginionych podważa
realność świata” – czytamy w wierszu „Pan Cogito o potrzebie ścisłości”
Zbigniewa Herberta, który posłużył za motto tej książki. Po przeczytaniu jest
jeszcze bardziej realnie. „Przynajmniej – wiemy” i nic już tego nie zmieni.
* M. Szejnert, „Śród żywych duchów”, s.
159.
To jest oficjalna recenzja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz