Prawie
każde większe wydawnictwo w Polsce ma jakiś skandynawski kryminał.
Albo lepiej całą serię. Dodatkowo tytuły tych kryminałów
koniecznie muszą zawierać słowo „które/który/która”.
Niestety, najczęściej oczekiwania czytelnika zwabionego
zamieszczonymi na okładkach pochlebnymi recenzjami z wielkich gazet,
okazują się płonne. „Lekarz, który wiedział za dużo”
Christera Mijåseta jest właśnie
tego przykładem.
Mads Helmer to okropny pechowiec. Nie
dość, że od dziecka zmaga się z epilepsją, to jeszcze ma na
głowie sprawę na pozór nieprzypadkowej śmierci swojego pacjenta.
Obarczając winą zdrowotne ograniczenia, Helmer ucieka na malutką
wyspę Hitrę. Problem w tym, że wyspa ma już lekarza –
cieszącego się ogromnym szacunkiem Aldusa Caroliussena. Akcja
zagęszcza się, kiedy Helmer znajduje w rowie rozbity samochód, a w
nim zwłoki starego lekarza.
Będąc jedynym medykiem na wyspie,
Helmer szybko wpada na trop różnego rodzaju nieprawidłowości
związanych z osobą Caroliussena. Placebo podawane chorym
mieszkańcom, ogromne archiwum z osobistymi danymi z ich życia,
powiązania z lokalnym światkiem biznesowym. Stary lekarz miał
sporo na sumieniu. Helmer postanawia rozwiązać tajemnicę. Nie
zdaje sobie jednak sprawy, że narazi go to na śmiertelne
niebezpieczeństwo.
Powieść Mijåseta
na pewno nie jest typowym kryminałem. To raczej 'mystery', powolne
dochodzenie po nitce do kłębka. Ani główny bohater nie jest
obdarzony heroicznymi cechami superpolicjanta, ani nie ma tu
psychopatycznego mordercy w roli złoczyńcy. Zamiast tego jest
mroczny klimat miejsca, które ma swoje własne tajemnice zakopane
pod warstwą przyzwyczajeń i przesądów.
„Lekarz,
który wiedział za dużo” to dobra rozrywkowa literatura. Boję
się tylko, że nie zostanie odpowiednio doceniona, bo sięgną po
nią głównie wielbiciele skandynawskich kryminałów, którzy mogą
się poczuć lekko zawiedzeni.
Christer
Mijåset, „Lekarz, który wiedział
za dużo”, przekł. Dorota Polska, wyd. Smak Słowa, Sopot 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz