„Urodzona w polskiej rodzinie
szlacheckiej, podczas II wojny światowej służyła jako brytyjska tajna agentka w
Polsce, Francji i na Węgrzech, była bohaterką Francuskiego Ruchu Oporu, za swe
czyny odznaczona Medalem Jerzego, Orderem Imperium Brytyjskiego i francuskim
Krzyżem Wojennym ze srebrną gwiazdą”* - ta, mimo wszystko niepozorna, wzmianka
o Krystynie Skarbek (vel. Christine Granville, vel. Pauline Armand), może dawać
drobne pojęcie o tym, z kim mamy do czynienia. Trudno uwierzyć, że jej historia
jest historią jednej kobiety. Pełną niedowierzania, sensacyjnych zwrotów, ale
przede wszystkim autentycznego, nie mającego nic wspólnego z nacjonalizmem,
patriotyzmu.
Nie dałoby się napisać tej biografii bez licznych odniesień do drugiej wojny światowej. Zwłaszcza do działalności ruchu oporu w Europie, Afryce i wszędzie tam, gdzie Krystyna się pojawiała. Poznajemy ludzi przebywających w jej otoczeniu, a także tych nielicznych, którzy ją kształtowali. A może lepiej: którym pozwoliła dać się kształtować. Bo – chociaż to absurdalne – czytając tę książkę, naprawdę trudno przyznać, że zawdzięczała bycie tym, kim była, komukolwiek innemu niż sobie.
To portret kogoś pełnego sprzeczności. Madeleine Masson nie poprzestała jednak na standardowym określeniu „kobieta-kameleon”. Udało jej się pokazać, jak łatka agentki i tajemnice związane z pracą, uniemożliwiały jej prowadzenie własnego życia i wpływały na to, jak oceniało ją otoczenie.
Atrakcyjna i zadziwiająco pewna siebie. Z domu wyniosła pełne oddanie sprawie, o którą walczyła. Cała była wojną. Nie potrafiła wyobrazić sobie swojego życia w czasie pokoju. I rzeczywiście – o czym boleśnie się przekonała – dla takich jak ona, w rzeczywistości bez konfliktów, było bardzo mało miejsca. Pamięci o tym, czego podobnym do niej udało się dokonać – jeszcze mniej.
Wolność i niezależność miała we krwi. Pewnie dlatego robiła, co mogła, by przyczynić się do przywrócenia ich innym. Uwierzylibyście, że wpadła w histerię, kiedy porwały jej się rajstopy, nie umiała pływać, późno nauczyła się jeździć na rowerze? Ja też nie, gdyby nie ta książka.
*str. 14
(Madeleine Masson „Wojna moja miłość. Krystyna Skarbek – ulubiona agentka Churchilla”, przeł. Wojciech M. Próchniewicz, Vesper, Poznań 2012)
Nie dałoby się napisać tej biografii bez licznych odniesień do drugiej wojny światowej. Zwłaszcza do działalności ruchu oporu w Europie, Afryce i wszędzie tam, gdzie Krystyna się pojawiała. Poznajemy ludzi przebywających w jej otoczeniu, a także tych nielicznych, którzy ją kształtowali. A może lepiej: którym pozwoliła dać się kształtować. Bo – chociaż to absurdalne – czytając tę książkę, naprawdę trudno przyznać, że zawdzięczała bycie tym, kim była, komukolwiek innemu niż sobie.
To portret kogoś pełnego sprzeczności. Madeleine Masson nie poprzestała jednak na standardowym określeniu „kobieta-kameleon”. Udało jej się pokazać, jak łatka agentki i tajemnice związane z pracą, uniemożliwiały jej prowadzenie własnego życia i wpływały na to, jak oceniało ją otoczenie.
Atrakcyjna i zadziwiająco pewna siebie. Z domu wyniosła pełne oddanie sprawie, o którą walczyła. Cała była wojną. Nie potrafiła wyobrazić sobie swojego życia w czasie pokoju. I rzeczywiście – o czym boleśnie się przekonała – dla takich jak ona, w rzeczywistości bez konfliktów, było bardzo mało miejsca. Pamięci o tym, czego podobnym do niej udało się dokonać – jeszcze mniej.
Wolność i niezależność miała we krwi. Pewnie dlatego robiła, co mogła, by przyczynić się do przywrócenia ich innym. Uwierzylibyście, że wpadła w histerię, kiedy porwały jej się rajstopy, nie umiała pływać, późno nauczyła się jeździć na rowerze? Ja też nie, gdyby nie ta książka.
*str. 14
(Madeleine Masson „Wojna moja miłość. Krystyna Skarbek – ulubiona agentka Churchilla”, przeł. Wojciech M. Próchniewicz, Vesper, Poznań 2012)
To jest oficjalna recenzja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz