Nie ma większej krzywdy dla pisarza niż porównywanie go do bardziej
znanego czy lepszego warsztatowo kolegi po piórze. A kiedy próbuje się w
ten sposób zestawiać próby debiutantów, najczęściej kończy się to
absurdalnie.
„Proza Dominiki Dymińskiej uwodzi stylem Herty Müller i klimatem
Aglai Veteranyi”. Tak, to cudownie, że Herty Müller i Aglai Veteranyi
zamiast L. J. Smith na przykład. Tylko, że to – nie dość, że mało
prawdopodobne – to jeszcze cholernie teatralne. Z jednej strony
noblistka, która własne, pozaksiążkowe istnienie najchętniej zamiotłaby
pod dywan. Z drugiej postać – tak się o niej mówiło, kiedy byłam w
gimnazjum – kultowej samobójczyni, której książki bardziej niż znać
wypadało po prostu mieć na półce, tak jak dzisiaj wypada raz na jakiś
czas pokazać się na ulicy dużego miasta z papierowym kubkiem ze
Starbucksa w dłoni.
Nie potrzebujemy nieudolnych kopii świetnych pisarzy. Potrzebujemy
nowych pisarzy, którym damy czas na stopniowe stawanie się pisarzami
coraz lepszymi. Szczerze wolałabym zostać uwiedziona stylem i klimatem
Dominiki Dymińskiej. I mam wrażenie, że mogłoby się tak stać, gdyby
tylko „Mięso” zamiast stu siedemdziesięciu siedmiu stron liczyło ich na
przykład pięć.
Przebłyski potencjału w pisaniu debiutantki są godne odnotowania, ale
nie zmienia to faktu, że większość słów, jakie padają w jej książce nie
ma w zasadzie żadnej mocy. Równie dobrze mogłoby ich nie być. Wypowiada
je Dominika – nastolatka, która nie lubi siebie (jest za gruba), swojej
mamy (zwłaszcza kiedy zabiera kabel od Internetu) i jej nowego faceta
(za to, że istnieje). Dominika potrzebuje miłości, więc chodzi do łóżka z
chłopakami i mężczyznami, których szybko zostawia. A jeśli zdarzy się
tak, że oni zostawią ją – pije i ćpa. Wreszcie pije i ćpa tak czy
inaczej i to coraz więcej, potem ma bulimię. Oczywiście cały czas pisze.
Znajdziemy tutaj wszystko: erotyczne zapisy z internetowych chatów,
próbki grafomaństwa podzielone na wersy czy – zdecydowanie najbardziej
trafne – pojedyncze zdania i konkretne, literackie obrazki.
Wyjątkowo niestrawna całość. Wydanie jej jako „powieści” zakrawa na
mało udany żart ze strony wydawnictwa, po którym wyrażenie „rzucać
mięsem” może dla wielu nabrać całkiem nowego znaczenia.
Bo właściwie trudno nim w trakcie lektury nie rzucać. Jestem głęboko przerażona.
(Dominika Dymińska, "Mięso", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012)
(Dominika Dymińska, "Mięso", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012)
To jest oficjalna recenzja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz