Roland Topor zajmuje honorowe miejsce w
moim prywatnym panteonie pisarzy. Nikt przed nim mnie do tego stopnia nie
wyśmiał, nie wytknął tyle razy palcem. Z biegiem czasu coraz bardziej jestem mu
za to wdzięczna.
Tytułowy „chimeryczny lokator” –
bezimienny Trelkovsky – przeprowadza się do starej kamienicy. Przekonany, że
terminowe płacenie czynszu i przestrzeganie ciszy nocnej to wszystko, czego
oczekuje od niego właściciel, próbuje organizować sobie codzienność w nowym
miejscu. Za sprawą sąsiadów zmienia się ona jednak bezpowrotnie. Ich – na
pierwszy rzut oka – mało wyrafinowane działania (uciszanie, nagabywanie,
pisanie skarg) prowadzą do drastycznej zmiany trybu życia, a właściwie
całkowitego z niego wycofania.
Lokator zaczyna zachowywać się w
określony sposób, ale nie ma to nic wspólnego z jego wcześniejszymi nawykami.
Sprowadza się raczej do minimalnej aktywności. Obecności tak nieznacznej, że
współmieszkańcy, siłą rzeczy, powinni o niej zapomnieć.
Ale o żadnej indywidualności się nie
zapomina i, oprócz sąsiadów, doskonale zdaje sobie z tego sprawę również sam
Trelkovsky. Śmiertelnie przerażony perspektywą utraty najmniejszego kawałka własnej
odrębności, kurczowo usiłuje trzymać się siebie. Tyle że istnienie „ja”, z
którym się utożsamiał, wydaje się być już przeszłością. Przestał być sobą kiedy
zdecydował się podporządkować oczekiwaniom współlokatorów? A może postąpił
słusznie, skoro jest de facto jednym z nich?
Trelkovsky podejmuje absurdalną walkę.
Utrzymuje, że walczy o siebie, ale nie ma pojęcia co właściwie jest nim. Sąsiedzi zrobili wszystko, by się zmienił,
dostosował do ich sposobu ubogiego,
zbiorowego postrzegania. Z drugiej strony zdają się karać go także za
to, że przestał być sobą i ośmiela się żyć jako już-nie-on.
Czytanie Topora jest jak wizyta w
gabinecie luster, które ten odwraca, przenosi, podmienia. Drwi(my) z tego,
czego się boi(my), ale to absolutnie nie znaczy, że bać się przestaje(my).
Gdyby ktoś zapytał mnie dlaczego „Chimeryczny lokator” to książka genialna,
odpowiedziałabym: przecież Trelkovsky to my.
(Mogłabym jeszcze dodać, parafrazując
słowa człowieka, który zajmuje honorowe miejsce w moim prywatnym panteonie
reżyserów: a do tego wszyscy jesteśmy sąsiadami).
(Roland Topor, „Chimeryczny lokator”,
tłum. Tomasz Matkowski, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2012)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz