piątek, 28 marca 2014

Nieuleczalnie chory na politykę



Aleksandr Łukaszenko przedstawiony w tej książce w szaleńca zmienia się stopniowo – najpierw jest konsekwentnie myślącym strategiem. Jego „portret polityczny” to historia człowieka, który „nieuleczalnie zachorował na politykę”*, ale jest w niej o wiele więcej niż niewyczerpane pokłady cynizmu, kłamstwa i postępująca degeneracja władzy. Przede wszystkim on sam – ktoś, kto stwarza od podstaw samego siebie i staje się wytworem własnego systemu.

Chłopak wychowany na wsi, bez ojca, który długo nie mógł przebić się na jakiekolwiek ważniejsze stanowisko, zostaje prezydentem i jest nim nieprzerwanie od dwudziestu lat – fenomen? Walerij Karbalewicz uważa, że bez wątpienia. Posługując się przykładami z białoruskich mediów, odtwarza nie tylko polityczną biografię Łukaszenki, ale – co zdecydowanie bardziej fascynujące – pokazuje sposób, w jaki zmieniało się jego myślenie o samym sobie, władzy i możliwościach jej utrzymania.

Karbalewicz nazywa Łukaszenkę „wyraźnym typem outsidera w hierarchii radzieckiej”**. Outsider dostrzegł swoją szansę w pieriestrojce i doskonale wiedział, że nie może jej nie wykorzystać. Krytykował ówczesne władze, grzmiał o wszechobecnej korupcji, wyliczał skradzione, państwowe ruble. Do tego miał coś, czego innym białoruskim politykom zabrakło – bezbłędnie wyczuwał nastroje tłumu. Kiedy wyborcy mu zaufali, opowiadał się za niepodległością Białorusi. Gdy, wystraszeni demokracją, zatęsknili za Związkiem Radzieckim, on tęsknił razem z nimi i obiecywał, że zachowa stare struktury w nowym państwie. Był niekwestionowanym liderem. Co ciekawe, liderem, który został dyktatorem przy użyciu demokratycznych metod.

Karbalewicz mocno akcentuje różnicę między „zachodnią” definicją demokracji, a tym, jak rozumieją ją mieszkańcy republik postsowieckich, dla których jest ona niczym innym, jak możliwością wybrania sobie „ojca”. Przywileje dla Ojca Narodu-Łukaszenki były tylko kwestią czasu. Przymykanie oczu na łamanie przez niego prawa (nawet tego, które sam, bez konsultacji, ustanawiał) – także. Uwaga nowo wybranego prezydenta bardzo szybko przeniosła się na słupki poparcia – był to zdecydowany krok w stronę współczesnej Białorusi. Karbalewicz porównuje ją do prywatnego sowchozu prezydenta, dla którego nie ma znaczenia, że to, co sprawdza się na terenie sowchozu, ma się nijak do kierowania krajem.

Łukaszenko stał się człowiekiem fizycznie potrzebującym władzy. Jego jedynym celem jest polityczne przetrwanie. Stworzył system, w którym odpowiada literalnie za wszystko, a jednocześnie został jego niewolnikiem. Białoruskie poczucie państwowości po upadku Związku Radzieckiego nie zdążyło się wykształcić, bo wszelkie procesy, które mogłyby temu sprzyjać, bezwzględnie zablokował. Tym samym, to właśnie on pozostaje jedynym gwarantem białoruskiej państwowości. Koniec Łukaszenki to koniec systemu, który stworzył dla samego siebie i na razie chyba nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie skali transformacji (nawet jeśli byłaby to transformacja w inny reżim), jaką musiałby przejść kraj, gdyby prezydenta zabrakło.

Książka Karbalewicza doskonale uzupełnia tematyczną lukę i pozwala zrozumieć przyczyny diametralnie różnego odbioru Łukaszenki na Białorusi i w innych częściach świata. Może szokować tych, dla których białoruski prezydent to tylko i wyłącznie nieobliczalny dyktator, ale na pewno zaintryguje niepowierzchownością. Nawet jeśli kogoś odstraszy słowo „polityczny” w tytule, warto spojrzeć na nią, jak na historię o wymarzonej, nieograniczonej władzy, która staje się klątwą. 
 
*W. Karbalewicz, Aleksandr Łukaszenko. Portret polityczny, s. 24.
**W. Karbalewicz, Aleksandr Łukaszenko. Portret polityczny, s. 19.

(Walerij Karbalewicz, „Aleksandr Łukaszenko. Portret polityczny”, przekład Kamil Kłysiński, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2013)

To jest oficjalna recenzja: 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz