niedziela, 22 września 2013

Chaos kontrolowany




Bałabym się pisać o Izraelu. No bo jak ogarnąć rozumem miejsce, gdzie rodzaj piwa oznacza sympatie polityczne, a w soboty windy zatrzymują się na każdym piętrze? Gdzie na niewielkim kawałku ziemi przeplata się niezliczona ilość kultur i języków połączona jedynie cienką nitką wspólnego wyznania? Jeśli którykolwiek z polskich autorów nadaje się do pisania o tym miejscu, to tylko Paweł Smoleński.  

On się nie boi Izraela. A nie boi się do tego stopnia, że opisuje go w porządku alfabetycznym. „Balagan” to w zasadzie osobisty słownik kraju. Pozorne nieuporządkowanie układa się bowiem w spójną opowieść, która w prosty sposób przybliża nam realia tego najbardziej chaotycznego ze wszystkich państw. 

Każda litera to oddzielna historia. I tak jak w Izraelu, także i w „Balaganie” sacrum miesza się z profanum, a zagadnienia poważne z tymi pozornie nieważnymi. Mamy opowieść o Ben Gurionie, o Szoach, o wojnach, ale też o hucpie, o upale czy o myckach. Nic nie jest zbędne, a każde hasło daje pretekst do opowiadania i snucia osobistych rozważań. 

Nie wiem jak Paweł Smoleński to robi, ale poprzez wychwytywanie pojedynczych scen i pobieżnych rozmów z nieznajomymi przedstawia nam obraz tak żywy, jakbyśmy chodzili rozgrzanymi uliczkami Jerozolimy, jakbyśmy smakowali karpia po żydowsku, jakbyśmy byli świadkami wspominanych zdarzeń. 

Przed wyjazdem do Izraela dobrze jest  przeczytać „Balagan”. Można uniknąć syndromu jerozolimskiego i zaoszczędzić sobie psychicznego bałaganu.


Paweł Smoleński, „Balagan. Alfabet Izraelski”, wyd. AGORA SA, Warszawa 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz