piątek, 3 sierpnia 2012

Trelkovsky to my


Roland Topor zajmuje honorowe miejsce w moim prywatnym panteonie pisarzy. Nikt przed nim mnie do tego stopnia nie wyśmiał, nie wytknął tyle razy palcem. Z biegiem czasu coraz bardziej jestem mu za to wdzięczna.

Tytułowy „chimeryczny lokator” – bezimienny Trelkovsky – przeprowadza się do starej kamienicy. Przekonany, że terminowe płacenie czynszu i przestrzeganie ciszy nocnej to wszystko, czego oczekuje od niego właściciel, próbuje organizować sobie codzienność w nowym miejscu. Za sprawą sąsiadów zmienia się ona jednak bezpowrotnie. Ich – na pierwszy rzut oka – mało wyrafinowane działania (uciszanie, nagabywanie, pisanie skarg) prowadzą do drastycznej zmiany trybu życia, a właściwie całkowitego z niego wycofania.

Lokator zaczyna zachowywać się w określony sposób, ale nie ma to nic wspólnego z jego wcześniejszymi nawykami. Sprowadza się raczej do minimalnej aktywności. Obecności tak nieznacznej, że współmieszkańcy, siłą rzeczy, powinni o niej zapomnieć.

Ale o żadnej indywidualności się nie zapomina i, oprócz sąsiadów, doskonale zdaje sobie z tego sprawę również sam Trelkovsky. Śmiertelnie przerażony perspektywą utraty najmniejszego kawałka własnej odrębności, kurczowo usiłuje trzymać się siebie. Tyle że istnienie „ja”, z którym się utożsamiał, wydaje się być już przeszłością. Przestał być sobą kiedy zdecydował się podporządkować oczekiwaniom współlokatorów? A może postąpił słusznie, skoro jest de facto jednym z nich?

Trelkovsky podejmuje absurdalną walkę. Utrzymuje, że walczy o siebie, ale nie ma pojęcia co właściwie jest nim. Sąsiedzi zrobili wszystko, by się zmienił, dostosował do ich sposobu ubogiego,  zbiorowego postrzegania. Z drugiej strony zdają się karać go także za to, że przestał być sobą i ośmiela się żyć jako już-nie-on.

Czytanie Topora jest jak wizyta w gabinecie luster, które ten odwraca, przenosi, podmienia. Drwi(my) z tego, czego się boi(my), ale to absolutnie nie znaczy, że bać się przestaje(my). Gdyby ktoś zapytał mnie dlaczego „Chimeryczny lokator” to książka genialna, odpowiedziałabym: przecież Trelkovsky to my.

(Mogłabym jeszcze dodać, parafrazując słowa człowieka, który zajmuje honorowe miejsce w moim prywatnym panteonie reżyserów: a do tego wszyscy jesteśmy sąsiadami).

(Roland Topor, „Chimeryczny lokator”, tłum. Tomasz Matkowski, Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2012)

To jest oficjalna recenzja: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz