Bądźmy szczerzy – Dan Brown nie
jest pisarzem z najwyższej półki i mimo, że jego książki zawsze wywołują
medialny szum, a czasem nawet dyskusje w programach publicystycznych, to nadal
jest to literatura czysto rozrywkowa. Niestety, w przypadku „Inferno” schemat
zastosowany w poprzednich powieściach odbił się rykoszetem, a Brown dostał kulę
w kolano.
Główny bohater, Robert Langdon,
znowu toczy walkę o przetrwanie świata. Trochę mu ciężko, bo cierpi tajemniczy „uraz
głowy” będący w zasadzie przyczynkiem do poprowadzenia dalszej narracji. Tym
razem w grę wchodzi zabójczy wirus stworzony przez fanatyka, który chce zmieść
z powierzchni ziemi przynajmniej połowę populacji, aby uratować nas samych
przed przeludnieniem. Gdzieś w tle pojawia się tajna organizacja o nazwie „Konsorcjum”
oraz oszukańcza łysa kobieta o szemranej przeszłości, jest też dużo muzeów i
ukrtyej w nich (nieprawdziwej) symboliki. Aha, no i Dante. Bo to właśnie „Boska
Komedia” jest kluczem do wyjaśnienia całej skomplikowanej sytuacji.
O ile w poprzednich książkach
Browna fabuła była całkiem spójna, to w przypadku „Inferno” opowieść snuta jest
chaotycznie i przypadkowo. Czyta się to trochę tak, jak gdyby autor powybierał
przypadkowo kilkanaście intrygujących historyjek z różnych dziedzin wiedzy i
postanowił na siłę połączyć je w całość. Efekt końcowy jest śmieszny i nawet
największy czytelniczy naiwniak nie da się nabrać na choćby szczątkową
wiarygodność.
Pomijając aspekt złego pisarstwa,
„Inferno” ma jeszcze jedną niewybaczalną cechę – demagogię. Brown posługuje się
pseudonauką i pozornie mądrymi sformułowaniami. Pod ich przykrywką przekazuje
nam uproszczony i jednowymiarowy światopogląd, dzieląc rzeczywistość na taką
bez odcieni szarości.
Pierwsza strona „Inferno” informuje
nas o pozorach prawdziwości. Wydawca Browna nazywa się tak samo, jak w
powieści, a muzea i miejsca rzeczywiście istnieją. Ale nie dajmy się zwieść. Ta
książka to zwykły „skok na kasę”. Szkoda tylko, że Brown oszukuje w tak
oczywisty sposób.
Dan Brown, „Inferno”, Transworld Publ. Ltd. Uk,
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz