To, co działo się po wydaniu „Dziewczyny
z zapałkami” w 2007 roku, można śmiało nazwać histerią. W moim otoczeniu to
była histeria. Ha. została bohaterką nagle załamanych swoim dotychczasowym
życiem. Punktem odniesienia dla nastoletnich feministek, które umocniły się w
przekonaniu, że nie mogą dopuścić do tego, by jej los przypadkiem podzielić. Matki
opowiadały o tej książce babciom. Babcie szeptały i pożyczały ją koleżankom z
ławki w parku. Wtedy, programowo, nie przeczytałam. Teraz mogę powiedzieć, że
tamtego entuzjazmu nie podzielam, ale trochę rozumiem, skąd się wziął.
Przede wszystkim jest to zasługa
autentyczności Ha. – niespełnionej poetki, niezauważanej żony, niedocenionej
„męczennicy wielu ciąż”. Małżeństwo, które miało pomóc jej w oderwaniu się od
nadopiekuńczej matki, okazuje się być początkiem stopniowego zrywania z
rzeczywistością. Pozornie uporządkowane życie wydaje się przybierać określony
kształt tylko po to, by zadowalać innych.
W tej przestrzeni, niby prywatnej, Ha.
nie ma nic własnego. Jedynym, co na krótko pozwala jej poczuć się na swoim
miejscu, jest pisanie (utożsamia je z obnażaniem się). Siłą rzeczy przychodzą
tu na myśl postulowane przez Virginię Woolf „własny pokój i trzy gwinee”,
których każda kobieta potrzebuje, żeby móc pisać. Ha. nie pomoże ani nowe
miejsce, ani więcej pieniędzy. Musi wcześniej odnaleźć… samą Ha, z którą będzie
mogła związać się jeszcze bardziej niż z tymi, których książki tak zawzięcie
czyta.
Namiastką jej istnienia i materialnego
posiadania są tytułowe zapałki. Przyglądanie się ich płomieniom to metafora
życia (każdy z nich to osobna scena). Odpalanie kolejnych zapałek jest jak
uruchamianie procesu pamięci. Przypominanie sobie, kim się właściwie jest.
Kim jest Ha.? Kobietą autentycznie
bierną, rozerwaną, momentami irytująco wystudiowaną. Nie posiadam jednej konsekwentnej osobowości. Bywam i cyniczna, i
naiwna. Gruboskórna i subtelna. Nałogowa i zdyscyplinowana. Umysłowo chora i
zimnorozsądkowa. Sama jedna, nawet samotna, a przecież jak rodzina, skupisko,
tłum ludzi, chaos. Przypuszczam, że wiele osób po przeczytaniu tego
fragmentu mogło pomyśleć, że to książka dla nich. Że Ha. obnażyła to, czego nie
miały odwagi nawet samym sobie opowiedzieć.
Źródła cytatów:
Anna Janko, „Dziewczyna z zapałkami”, s.
207
Anna Janko, „Dziewczyna z zapałkami”, s.
18
(Anna Janko, „Dziewczyna z zapałkami”,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012)
To jest oficjalna recenzja:
Mi też się książka nie podobała. Irytowała mnie właśnie ta bierność, rozmemłanie głównej bohaterki. I jej ogólne podejście do życia. Już pierwsze zdanie - "Wyszłam za maż jak na wolność" - nastawiło mnie sceptycznie: miałam wrażenie, że zdecydowała się na związek na całe życie tylko po to, by wyrwać się z domu, i w sumie wszystko jedno z kim konkretnie, ale budować coś swojego - a teraz płacze, że jej się nie układa. Zupełnie nie mój świat :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Pasji według św. Hanki" stwierdziłam, że apogeum rozmemłania jednak nastąpiło u Ha. dwadzieścia lat później. Masakra.
OdpowiedzUsuńNo słyszałam, że dalszy ciąg jeszcze gorszy. Nawet nie brałam do ręki.
Usuń