Odczarować stereotypowe postrzeganie
stadionowych chuliganów próbowała jakiś czas temu reżyserka Anna Kazejak. Jej
„Skrzydlate świnie” to film ważny i, na tle innych polskich produkcji,
bezkompromisowy. Historia ultrasa Oskara Nowackiego pokazała, że oddanie
klubowym barwom to nie tylko bieganie w kominiarkach i wulgarne okrzyki, które
lekkomyślnie nazywa się „wolnością słowa”. Z fanatycznym kibicowaniem wiąże się
szereg dylematów i trudnych decyzji, które mimo wszystko można przedstawić z
przymrużeniem oka. W swojej debiutanckiej powieści Krzysztof Korsak usiłuje
dodać coś od siebie do tego kontrowersyjnego tematu. Tyle, że ta próba wypada
bardzo przeciętnie.
Kamil Czarnecki jest nauczycielem
historii i oddanym kibicem Stilonu Gorzów. Jednym z tych, którzy chodzą na
stadion, jeżdżą na mecze wyjazdowe, ale jeśli spytać ich o wynik, wiedzą tylko,
kto wygrał „ustawkę” (umówioną walkę między klubowymi chuliganami). Pseudonimy bijących
się najlepiej są dla nich ważniejsze niż nazwiska piłkarzy ukochanej drużyny. Kilku
ciekawostek z historii futbolu zawsze mogą nauczyć się na pamięć, gdyby trzeba
było zrobić na kimś wrażenie. Za to jeśli chodzi o statystyki dotyczące „ustawek”:
ich daty, dokładny przebieg i rodzaje odniesionych obrażeń, odtworzyliby je bez
błędów, to pewne.
Miłość do klubu jest trudna i w żadnym
wypadku nie ma nic wspólnego ze sportowym duchem rywalizacji. Bohaterowie
„Jestem kibolem” otwarcie o tym mówią i jeśli coś udało się autorowi, to na
pewno pokazanie ich ludzkiej twarzy, którą przeciętnemu kibicowi z serii „nie
mamy szans, to nie ma co na to patrzeć”, trudno zapewne dostrzec.
Widać, że w zamyśle miała być to książka
także dla tych, którzy o polskim ruchu kibicowskim nie mają żadnego pojęcia.
Autor szczegółowo opisuje hierarchię panującą w poszczególnych sektorach,
podkreśla także, że sposób „dopingowania” piłkarskich drużyn, jaki dominuje
obecnie na stadionach, to zjawisko stosunkowo nowe. Zatem gdzie byli wcześniej tacy
ludzie jak Kamil i jego ekipa: Kocur, Matka, Obiad?
Pewnie gdzieś poza stadionem i mieli się
dobrze. W końcu ich życie nie jest podporządkowane tylko i wyłącznie wybuchom
zbiorowych emocji. Kibol ma rodzinę, która albo nie ma pojęcia o jego pasji („bicie
to pasja i styl życia”), albo zwyczajnie z tą pasją przegrywa. Kibol to zwykły
facet, który na czas meczu (chociaż tak naprawdę także chwilę przed nim i jakiś
czas po nim), przenosi się do swojej równoległej rzeczywistości.
Kamil jest kibolem i chce, żeby tak o
nim mówić. Nie znaczy to jednak, że nie ma wątpliwości, do jakiego stopnia
powinien angażować się w kibicowskie życie. Właściwie ma je większość jego
kolegów. Ale o pewnych sprawach nawet wśród swoich się milczy.
Korsak nie odkrywa Ameryki: potrzebne są
zmiany. W sposobie postrzegania kiboli, ale i w zachowaniu ich samych. Tylko,
że to już słyszeliśmy. Słyszymy przy okazji każdej większej afery z udziałem
„kibiców”. Książka nie wnosi niczego nowego do dyskusji o zachowaniu na
stadionach i pomeczowej agresji. Absurdalne zakończenie pozostawia nas z
przekonaniem, że kontrowersje wokół tego tematu to wewnętrzne sprawy tamtych.
Chociaż oddanym kibicom pewnie mocniej
zabiją serca, trudno przypuszczać, że „Jestem kibolem” zrobi wrażenie na kimś
spoza kibicowskiego światka. Mimo wszystko warto byłoby pamiętać, że tamci nie tworzą nierozerwalnej całości,
a każdy tamten to zupełnie inna
historia.
(Krzysztof Korsak, "Jestem kibolem", Wydawnictwo Poligraf, Warszawa 2012)
To jest oficjalna recenzja:
E... nie jestem pewna czy przeczytam, raczej nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!