Żydzi nigdy nie mieli lekko. Właściwie od początku
swojego istnienia stawali się kozłem ofiarnym każdego kraju, w którym próbowali
osiedlić się na dłużej. Jaki był finał tych starań – wszyscy wiemy.
Niezaznajomieni z historią mogą myśleć, że w Polsce było inaczej. Przecież
pomagaliśmy Izraelitom w trakcie II wojny, a antysemityzm kojarzy nam się
wyjątkowo źle. Niestety, poprawność
polityczna to wymysł powojennych czasów, bo gdy spojrzeć wstecz, okazuje się,
że Polacy nie byli Żydofilami. Zwłaszcza nie w XIX wieku.
Adam Węgłowski oparł „Przypadek Ritterów” na
polskiej niechęci i ksenofobii z czasu zaborów. Wtedy to, co jest faktem
historycznym, o brutalny mord rytualny oskarżona została żydowska rodzina
Ritterów. W zasadzie nikt nie mógł im niczego udowodnić, ale sprawa ta
wstrząsnęła opinią publiczną i podzieliła społeczeństwo na przeciwstawne obozy
definiowane stosunkiem do Żydów.
Proces w
sprawie oskarżonych zainteresował głównego bohatera Kamila Korda, który jest postacią
fikcyjną. Zmiana światopoglądu sprawia, że Kord próbuje dociec prawdy o tym,
kto naprawdę zabił ofiarę – Franciszkę Mnichównę. Jego historia to najsłabsze
ogniwo książki, które zostało do niej dodane chyba tylko po to, żeby scalić
opowieść o postępowaniu w sprawie galicyjskich Żydów. Mimo to całość
przedstawia się spójnie, a to za sprawą faktów, które autor zręcznie opisał i
usystematyzował.
Antysemickie poglądy Matejki, początki kryminologii
i medycyny sądowej, dziewiętnastowieczna obyczajowość, a przede wszystkim obraz
społeczeństwa chcącego jak najszybciej i najłatwiej pozbyć się Izraelitów, to
elementy, które nadają „Przypadkowi Ritterów” wartości.
I mimo, że Węgłowski nie wykazał się wielką
sprawnością w budowaniu wątku fabularnego, fani Jurgena Thornwalda i Arthura
Conana Doyle’a mogą zacierać ręce.
Adam Węgłowski, „Przypadek Ritterów”, wyd. Szara
Godzina, Katowice 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz