Chyba nie będzie nadużyciem
stwierdzenie, że ostatnio reporterzy upodobali sobie Azję (a zwłaszcza jej
północną część). I nie ma co się dziwić – piękniejszego kolażu próżno na
świecie szukać.
Colin Thubron dotarł na Syberię, jeszcze
zanim rozpoczął się ten reporterski boom.
Chłonie ją. Opowiada o niej tak, jak gdyby nigdy nie chciał przestać. A może
będąc już tam, na miejscu, przestać po prostu nie można – wypada tylko patrzeć
i opisywać.
Chociaż Niezbadana Kraina może z powodzeniem
wpędzić w kompleksy, autor broni się swoją erudycją i pasją. Momentami daje się
wręcz odczuć, że bohaterowie, których spotyka po drodze mu w tej intrygującej
opowieści przeszkadzają, zamiast stanowić istotne jej uzupełnienie. I to jest
mój jedyny zarzut.
Anglik – nie da się zaprzeczyć – serwuje
nam fascynujące wycinki syberyjskiej rzeczywistości przeplatane historycznymi
wstawkami. Rzeczywistości pełnej rozdźwięków, społecznej niesprawiedliwości,
ale też – wydaje się niemożliwego do osiągnięcia w tych ekstremalnych warunkach
– spokoju o własną przyszłość.
Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że
Thubron jest lepszym powieściopisarzem aniżeli reporterem. Ktoś powie: literackość
zdecydowanie jest zaletą formy non-fiction, Oczywiście, tylko że Po Syberii to powieść bezsprzecznie
znakomita, reportaż – przeciętny.
(Colin Thubron, „Po Syberii”, przeł.
Dorota Kozińska, Czarne, Wołowiec 2011)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz