wtorek, 5 czerwca 2012

"Wszystko, co ludzkie, jest moralne"*


Mocna książka. Mocna, bo realna. Do bólu prawdziwa.

„Ludzie moralni” to opowieść o ledwo zauważalnym wrastaniu w świat biznesu i luksusu. O tym, jak w ekspresowym tempie zaczynasz się w nim nudzić. W końcu dusić. Nieważne, na ile możesz sobie pozwolić. Nawet jeśli jesteś jak Czesław Żegiesta, miliarder koło pięćdziesiątki, który powtarza, że bardziej niż życie „liczy się - opowieść”** i stać go na to, żeby sobie ghostwritera do spisania tej opowieści zatrudnić.

Bo, wiesz, jeśli masz pieniądze, to dla ludzi od razu jesteś tym złym. Zepsutym od wewnątrz. I nawet jak chcesz się oderwać, wpasować trochę w przeciętność – zapomnij, już raczej nie będzie ci dane. A skoro jesteś bogaty i zły, czy masz prawo być szczęśliwy? Czy ci ten twój brak moralności na to pozwala?

Bohaterowie Kowalewskiego mówią: pewnie, że tak. I warto przy tym szczęściem cieszyć się tak po prostu, jak najpełniej. Ale są też tacy, co dodają: jesteś „moralny” tylko wtedy, gdy nie masz nic wspólnego z zakłamaniem. Jesteś dobry, jeśli służysz prawdzie. Tylko pamiętaj, tak z całego serca jej służ, nie przez szkło ekranu, podczas nagrywania telewizyjnego talk-show.

W tej książce „moralne” okazuje się to, co z pozoru nie ma prawa takie być. Granica moralności jest – tak samo jak granica prawdy – elastyczna. Raz po raz próbują przekraczać ją ludzie, którzy – mimo doskonałej biznesowej intuicji – nie wzięli pod uwagę, że system komunistyczny, który pomógł im się dorobić, może przestać istnieć.

I chociaż zmieniło się podejście do kwestii moralności i dobroci, dekalog biznesowy pozostał nadal ten sam: w istocie liczy się to, kto kogo skuteczniej okłamie. Tylko, że kłamać jest o wiele trudniej: dookoła media, politycy, kontrakty i zobowiązania. I pomyśleć, że kilkanaście lat wcześniej „moralny” był każdy, kto zgodził się drugiemu pomóc. Żadnej świadomości zła – wystarczyło tam machnąć ręką, tu przymknąć oko. Nowe czasy zmuszają do zadania kilku kluczowych pytań, z którymi większość nie jest w stanie się skonfrontować.

Żegiesta, z pomocą aktorki porno, profesora fizyki i kilku innych osób, uświadamia sobie, że rzeczywistość, w której żyje to iluzja. I on w tej iluzji zmuszony jest posuwać się coraz dalej i dalej, przekonując przy tym kordony doradców, że traktuje ją nadzwyczaj serio. Warto przeczytać tę książkę, żeby dowiedzieć się, do kogo należy ostatnie słowo.

(Włodzimierz Kowalewski, "Ludzie moralni", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012)

Źródła cytatów:

*W. Kowalewski, „Ludzie moralni”, s. 292.
**W. Kowalewski, „Ludzie moralni”, s. 7.


To jest oficjalna recenzja:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz